niedziela, 27 lipca 2014

Prawo OMA / część III - wywiad z Marcinem Iwaszkiewiczem / PIG architekci


rozmowa z Marcinem Iwaszkiewiczem z dnia 01.12.2013

Marcin Iwaszkiewicz, źródło: http://www.pigarchitekci.pl/

Marcin Iwaszkiewicz - architekt, założyciel pracowni PIG architekci sp. z o.o. w Warszawie (wraz z Jędrzejem Przyłuskim)
Studiował architekturę na Politechnice Warszawskiej i Technical University w Eindhoven. Odbył praktykę w Office for Metropolitan Architecture w Rotterdamie w latach 2007-2008. Brał udział w opracowaniu projektów dla Miasta Edukacyjnego w Katarze (kompleks trzech budynków) oraz Rewitalizacji starych doków w Gandawie, w Belgii. Mając do wyboru studia na Wydziale Architektury w Delft i praktykę w OMA wybrał tą drugą opcję. Opowiada o doświadczeniu i wrażeniach z pracy w OMA.

Pawilon Polski EXPO 2015 Mediolan, III nagroda, PIG Architekci

Tomasz Sachanowicz / Architektura w Szczecinie:
Jak myślisz, dlaczego tak wielu młodych architektów podąża ścieżką wyznaczoną przez OMA ?

Marcin Iwaszkiewicz:
Ja myślę, że to jest jedna z najbardziej znanych na świecie pracowni, jedna z bardzo wpływowych i medialnie nagłośnionych. Oni bardzo dobrze PR-owo działają i są bardzo znani z tego. Poza tym osoba Rema, który jest bardzo wpływową postacią… Myślę, że obcowanie z nim i z całym jego charakterem oraz z zespołem, który stworzył jest bardzo interesujące. To, mi się zdaje, rzecz podstawowa. Poza tym oni mają bardzo usystematyzowany sposób pracy i bardzo dogłębnie wszystko analizują. Sposób pracy, podpatrzenie tego, złapanie tego w jaki sposób oni się inspirują, w jaki sposób rozwijają projekty. Poza tym bardzo rzetelnie i intensywnie pracują, co oczywiście jest minusem dla pracowników, bo tam życie wygląda właściwie tak, że się siedzi w pracy i nic więcej nie robi.

Jaka jest atmosfera w biurze?

Biuro jest przystosowane do siedzenia w nim 24 godziny. Jest pełny catering, wielka kuchnia, w której o każdej porze doby możesz się posilić.
Ja pracowałem w takim trybie, miałem to szczęście, że w pierwszym zespole miałem dość rozsądną kierowniczkę projektu, więc weekendy mieliśmy wolne a w tygodniu siedzieliśmy trochę po godzinach przy tym katarskim projekcie. Natomiast z tym belgijskim projektem siedzieliśmy codziennie od dziewiątej - dziesiątej do północy, czasami dłużej; czasami w weekendy, czasami były wolne weekendy – tak to wyglądało w sensie intensywności pracy. Spoko było to, że właściwie wszyscy, poza takimi kluczowymi postaciami, jak partnerzy czy associate architect - prowadzący projekty, byli na równi. To wyglądało tak, że niezależnie czy jesteś praktykantem z Polski czy absolwentem Harvardu, to właściwie pracujesz przy tym samym i w tym samym zespole. To też było fajne – taka wymiana myśli i inspiracji między ludźmi z różnym doświadczeniem następowała dosyć łatwo. To było na pewno w porządku.

Często podkreślany jest fakt, że w OMA nieważne od kogo pochodzi pomysł – czy od praktykanta, czy od doświadczonego architekta – jeżeli jest dobry – jest wykorzystany.

Tak, aczkolwiek to jest tak, że jak oni robią koncepcję, to po prostu patrzą na wszystkie możliwe aspekty, wszystkie opcje, nawet niedorzeczne. Starają się testować wszystko, co im przyjdzie do głowy, oglądać to na modelach, wizualizacjach, dyskutować i dopiero wtedy, jak masz pełne spektrum wiedzy, przetestowałeś wszystkie opcje, jakie wszystkim członkom zespołu przyszły do głowy, wtedy następuje moment wyboru ścieżki, czasami dwóch ścieżek, którymi się idzie i potem jeszcze raz wybiera tą najlepszą.

Kto o tym decyduje? Kto dokonuje tego wyboru? Prowadzący projekt, czy sam Koolhaas?

To zależy od tego na ile prestiżowy jest projekt. Na pewno kluczowe projekty są prowadzone zawsze przez jednego z sześciu partnerów. Natomiast jeżeli jest to jakaś mega-sprawa, albo bardzo ważny etap projektu no to Rem, oczywiście też decyduje o tym.
Jak ja tam byłem to wprowadzali taki, z jednej strony dosyć idiotyczny system. Każdy kierownik projektu przygotowywał 10-cio stronicowy raport z tygodniowej pracy nad swoim projektem i Rem dostawał do samolotu, jak leciał gdzieś na początku kolejnego tygodnia taką grubą księgę 400-tu stronicową z raportami od tych kierowników projektów. Przeglądał sobie, robił notatki, odsyłał to do sekretarek a one rozsyłały dalej do wszystkich architektów prowadzących. Było to o tyle idiotyczne, że właściwie jeden dzień w tygodniu każdy musiał poświęcać na przygotowanie tej książki a potem na jej analizę. Więc to zrobiło się bezsensowne i mało produktywne na pewnym etapie.
Na pewno najbardziej prestiżowe projekty Rem trzyma pod swoją ręką a mniej prestiżowe też stara się doglądać jak najczęściej.

A Rem często bywa w biurze? I gdzie on w ogóle mieszka, w Holandii czy w Londynie?

To trudno powiedzieć w dzisiejszym zglobalizowanym świecie. Każdy kierownik projektu dostawał taką informację, gdzie Rem się znajduje w kolejnym tygodniu. I to było tak, że 2 dni w Korei, 3 dni w Chinach, 1 dzień w Rotterdamie, potem w Londynie a potem jeszcze gdzieś w Stanach. Także on tak naprawdę myślę, że spędza parędziesiąt jeśli nie paręset dni w roku w samolocie. Naprawdę jest mega-mobilny. Ale jest dosyć często w tym biurze, tyle że krótko a intensywnie.

Miałeś okazję go spotkać, pogadać z nim osobiście?

Raczej to nie był dialog z mojej inicjatywy tylko raczej z jego inicjatywy. Było kilka styków, kilka takich spotkań, na których on był. Było kilka takich sytuacji, że na open–spejsie on się bardzo wkurzał na kogoś, więc to były takie spektakularne sytuacje. Opieprzał wszystkich za ..bałagan w biurze, albo za … lubi ekspresyjnie dosyć się zachowywać, więc jeżeli ktoś coś spieprzy to raczej nie wzywa go na rozmowę do gabinetu, tylko robi opieprz na open-spejsie, przy wszystkich. Jest impulsywny i ekspansywny bardzo.

Rzuca rzeczami? Wydziera się?

Drze się, nie rzuca przedmiotami. Chociaż podejrzewam, że zdarzają się takie sytuacje, że potrafi rozpieprzyć model albo coś w tym stylu. Ale przy mnie nie rzucał przedmiotami, ewentualnie gestykulował bardzo intensywnie. On jest takim hiperaktywnym człowiekiem.
Na basenie go na przykład spotykałem czasami, bo obok biura jest siłownia z basenem i  czasami się spotykaliśmy tam w szatni, na zasadzie 'cześć-cześć'. (śmiech)

Teraz prowadzisz swoje biuro. Czy zdobyte w OMA doświadczenie wykorzystujesz w swojej pracy tutaj i teraz?

Myślę, że zawsze bagaż doświadczeń jest cholernie istotny, zwłaszcza w naszym zawodzie i na pewno jakąś częścią tego jest to, co zobaczyłem w OMA.  Na pewno fajne jest to, że mam bardzo dużo kontaktów. To biuro było duże, poznałem bardzo dużo ludzi z całego świata i to nieraz przy jakichś różnych kontaktach biznesowo – zawodowych procentuje, bo wiem do kogo się odezwać w jakim kraju, w jakiej sprawie i to jest bardzo duża siatka kontaktów, którą zyskujesz. I to jest też duży plus. Ci ludzie czasami mają swoje pracownie, czasami pracują w innych prestiżowych pracowniach, gdzieś wykładają na uczelniach na całym świecie. To jest fajne, że po prostu na facebooku czy LinkedIn masz tych ludzi, z którymi pracowałeś kiedyś w OMA i zawsze możesz się do nich odezwać, i pogadać. Wzajemnie się jakoś wspieramy i widujemy nawet czasami. Jak byłem w zeszłym roku w Japonii, to się widziałem z kolegą z OMA, który wykłada w Tokio. Także to jest taki fajny klub znajomych nazwijmy to.

To taka międzynarodowa siatka...

Siatka połączeń - tak - to jest też bardzo istotne poza doświadczeniami takimi stricte zawodowymi.          

Dziękuję za Twój czas i rozmowę.

Dzięki.

Pawilon Polski EXPO 2015 Mediolan, III nagroda, PIG Architekci

Pawilon Polski EXPO 2015 Mediolan, III nagroda, PIG Architekci
Lotnisko Szymany, projekt konkursowy, PIG architekci
Lotnisko Szymany, projekt konkursowy, PIG architekci
 
Stadion w Chorzowie, I nagroda w konkursie, PIG architekci

Stadion w Chorzowie, I nagroda w konkursie, PIG architekci
Budynek magazynowo-techniczny, etap I kompleksu, Koscieliska, PIG architekci
 
Kompleks hotelowo - biurowy w Warszawie, PIG architekci


źródło obrazków: www.pigarchitekci.pl








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz